Niedokończona biografia biografi...

Zawsze pierwsi na szczycie
Podobnie jak ich główni bohaterowie, filmy biograficzne wskakują niczym nieznośny chochlik na szczyty wszystkich rankingów filmowych i ani myślą schodzić ze sceny bez rozgłosu i blasku reflektorów. Na czym polega ich fenomen? Za co je kochamy? Tak na prawdę nie wiadomo, bo każdy przeżywa je na własny sposób. Jedni chcą tylko poznać fakty z życia ich idoli drudzy pragną choć na chwile się z nimi utożsamić. Być częścią czegoś wielkiego. Oglądamy i czytamy biografie, bo jak powiedział znany filmowiec Philippe Mora ”Ludzi interesują inni ludzie”, zwłaszcza ci wielcy.

Kogo kocham, kogo lubię…
Na szczęście biografii jest pełno, w biografiach można przebierać. Jedni krzywią się na widok tych wyuzdanych opowieści o muzykach rockowych i ich rozpustnym życiu. Drudzy ziewają z obrzydzeniem na wieść o nowym filmie z poczciwym księżulkiem w roli głównej. W XXI w biografie atakują z każdej strony, na każdy temat. Najpopularniejsze to właśnie te o muzykach, ale nie tylko rockowych, bo oprócz biografii The Doorsów, Ryśka Riedla, Boba Dylana, Iana Curtisa, czy Johna Lenonna mam też opowieści o Amadeuszu, Chopinie, Edith Piaf, a nawet o Eminemie. I na tym nie koniec, bowiem w świecie filmów biograficznych ważną rolę odgrywają również te, o artystach – malarzach („Popiołki”, „Picasso-twórca i niszczyciel”), o politykach („Nixon”),o homoseksualistach („Obywatel Milk”), naukowcach („You don’t know Jack), a w Polsce szczególnym uznaniem szczycą się historie o życiu Jana Pawła II („Karol – człowiek, który został papieżem”, „Świadectwo”). Po takiej wyliczance nasuwają się wnioski, że filmy biograficzne są dla każdego. Otóż nie. Nic bardziej mylnego, ale do tego jeszcze wrócimy, na razie proponuję spotkanie z twórcami tego gatunku.

Kontrowersyjni wizjonerzy karmią fikcyjną rzeczywistością.
Niewątpliwie ojcem biografii jest Ken Russell- brytyjski reżyser, wizjoner i indywidualista. Russell nazywany jest często „złym chłopcem brytyjskiego kina”. Sławę zdobył dzięki filmowym opowieścią o wielkich kompozytorach np. „Lisztomania”, „Kochankowie muzyki”. Drugim ważnym twórcą biografii jest Oliver Stone, który słynnie z głośnych filmów, choć budzących najróżniejsze uczucia. Takimi filmami są „The Doors”, „Skandalista Larry Flynt”, czy „Aleksander”. Stone ma odwagę robić filmy, które niekoniecznie się lubi, za to nieustannie się o nich mówi. Nie jest też tajemnicą, że Stone robi filmy komentatorskie i skrajnie subiektywne, a krytykowany za niedokładność faktograficzną Russell ma styl określany jako „autentycznie histeryczny, przesadzony, bez półśrodków”. I tu przechodzimy do bardzo istotnego aspektu przy omawianiu filmów biograficznych. Otóż film, film, który posiada fabułę (jak w przypadku biografii) zawsze pozostaje fikcją. Owszem jest oparty na faktach, ale w żadnym wypadku nie odzwierciedla prawdy. W tego typu filmach prawdziwe mogą być postacie, wydarzenia, ale nigdy nawet najlepszy reżyser nie odda prawdziwych uczuć, emocji i atmosfery owych wydarzeń. Bo artyści, których tak często opisuje biografia maja swój świat, w głowie . Świat którego my nie jesteśmy w stanie dosięgnąć, a nawet gdyby nam się to udało pewnie bylibyśmy nim zbyt wystraszeni by go pojąć. Ostatnio często spotyka się biografie muzyków rockowych, zwłaszcza tych żyjących krótko i po swojemu, przedstawione w bardzo niekorzystny sposób. Jim Morrison w filmie „The Doors” jest alkoholikiem, który niszczy zespół i rani bliskich, a Rysiek Riedel w „Skazanym na bluesa” – ćpunem, zbyt leniwym żeby skończyć z nałogiem .Z kolei w „Blow” Georga Junga (najsłynniejszego chyba przemytnika narkotyków) przedstawia się jako niegroźnego spryciule i kreatywnego kombiatora.

Biografie to akceptowane kłamstwa.
Kłamstwa, które są nie uniknione i które należy akceptować, ale też, z których trzeba sobie zdawać sprawę. Apeluję aby pamiętać, że nie wolno pod żadnym pozorem oceniać tych ludzi na równi wielkich jak i kontrowersyjnych po obejrzeniu lup przeczytaniu jednej biografii. Musimy pamiętać o fikcji, którą z słusznych przyczyn, zresztą, stosują autorzy. Biografie są często przerysowane, przesadzone, w celu dodania pikanterii, lub wielkości danej postaci, bo kto by chciał oglądać film o kolejnej nudnej egzystencji?



„ Jest trochę fikcji w twojej prawdzie i trochę prawdy w twojej fikcji.”