sobota, 23 października 2010
"Directionless so plain to see..."
-A ja mam trzy związki…
- A ja...
- A ja poznałam dziś tyle ludzi, tyle ludzi, tyle ludzi… , że nie pamiętam ich imion…
- A ja kocham świeże bułeczki. Czy to jest kurwa moja wina, że ja kocham świeże bułeczki?!
- A ja...
- I u Ciebie też mówią, o moich związkach? …No widzisz , wszyscy mówią o moich związkach…
- A ja...
- Ale ich było dwóch, trzech…Ale ten z pierwszym zarostem, czy ten blondyn? A ten to chciał do łazienki ze mną. Ale nie poszłam bo ja nie jestem taka pierwsza lepsza….
-A ja mam was wszystkich w dupie!
Mother I tried, please believe me
I'm doing the best that I can
I'm ashamed of the things I've been put through
I'm ashamed of the person I am
Isolation
Przestrzeń. Słowo na równi przyciągające, i znienawidzenone.Potrzeba przestrzeni jest ogromna. Jednak sama przetrzeń oznacza osamotnienie. Zawsze dążymy do sojej destrukcji. Różnica apolega na tym, że niektórzy to robią podświadomie, inni zaś jak najbardziej świadomie. Świat jest pełen paradoksów, ale najgorsze jest to, że wszytko kieruje się ku upadkowi.
This is the end
Beautiful friend
This is the end
My only friend, the end
Of our elaborate plans, the end
Of everything that stands, the end
No safety or surprise, the end
I'll never look into your eyes...again
Can you picture what will be
So limitless and free
Desperately in need...of some...stranger's hand
In a...desperate land
niedziela, 15 sierpnia 2010
When you're strange- no one remembers your name
Pragnienie zostania zapamiętaną. Odciśnięcia jakiegoś małego śladu w tym brudnym świecie jest ogromne.Co więc należy zrobić z tym pragnieniem. Proponuję po mojemu tłamsić w sobie i wariować przez to, a i w żadnym wypadku nie pozwalać mu wyjść na zewnątrz.Kupa zabawy, mówię wam.
Kto wskaże mi wartość takiej egzystencji? Problem dla świata i dla siebie samej to ja.Nic nie wnoszę, a wymagam.Życie tak do dupy jak miliony innych.Bezimienna egzystencja. Wstawać z łóżka aby zjeść śniadanie, jeść kolację aby pójść spać...
ooołł jeee zajebiście jest adrenalinka.
- To sie zmień, masz problem.
- Nie umiem.
- Każdy tak mówi.
- Mogę udowodnić.
- To dawaj.
(Próba zmieniania siebie nr 93485920651294748. podjęta)
(Próba zmieniania siebie nr 93485920651294748. zakończona niepowodzeniem)
- Kurwa,ty naprawdę jesteś do dupy.
środa, 28 lipca 2010
Seriale, czyli od Skinnsów, przez Californicaton, do One Tree Hill.
Po Skinnsach nie specjalnie chciało mi sie wracać do rzeczywistości więc zaczęłam grzebać. No i wygrzebałam. Californication.Dużo sexu, dużo humoru doprawione nieco rockową nutką z połączeniem artystycznego geniuszu głównego bohatera.Dla mnie bomba.Naprawde bardzo dobra, nowoczesna( czyt. niegrzeczna)historia.Swietne postacie: Hank Moody- nieposkromiony geniusz, zakochany w pięknej mądrej, dobrej Karen, i ich córka mroczne i zdecydowanie zbyt mądre jak na swój wiek emo. Świetne.
Krótka przerwa i znów znudzona własnym życiem chciałam uciec. Uciekłam w One Tree Hill. Ja wiem. Ja wiem. Powiecie tania telenowela dla nastolatków. Powinnam się wstydzić. Mam już swoje lata, poza tym uważam się za inteligętną, obytą w kulturze itd. A tu taki coś oglądam, mało tego podoba mi się. Oj jak mi się podoba.Ale nie ma się co dziwić. Może i jest to tania telenowela dla głupich nastolatek, ale jakże dobrze się w nią zatopić zamiast żyć tym swoim nudnym życiem, w Polsce, na zadupiu. A tam Stany, urocze miasteczko i grupa młodych ludzi, zdolnych, pełnych pasji i miłości.Te ich gorące romanse, burzliwe rozstania, tragedie dylematy...oj jak to się dobrze chłonie gdy nie udają ci się twoje gorące romanse, burzliwe rozstania, tragedie, dylematy...
poniedziałek, 26 lipca 2010
Monotonia codzienności
„Siedziałam w domu o zapachu banału z domieszką pospolitości. Sama nim przesiąkłam. Nie potrafiłam się uwolnić. Nie powiem, że nie mogłam, nie chciałam, czy nie próbowałam. Po prostu nie byłam tak silna. Teraz zastanawiam się czy kiedykolwiek mi się uda. Zawracam sobie głowę przyszłością żeby nie myśleć o teraźniejszości, która płynie gdzieś obok mnie. Jestem jak widz w teatrze oglądający własne życie. Czy będę klaskać gdy przedstawienie dobiegnie końca? Czy stać mnie będzie jedynie na desperackie, pełne żalu i wyrzutów „łuuuu”. Każdego dnia obiecuję sobie, że podejmę walkę, że odtąd każdy następny dzień będzie wyglądał zupełnie inaczej, znacznie lepiej. A potem znowu staję się widzem i obietnica pozostaje obietnicą, marzenie- marzeniem, przyszłość- złudzeniem.”